[…] Idę do domu. Podnoszę się z piasku. Zabieram sandały i telefon. Idę na boso przez szorstki piasek. Granulki delikatnie grzeją mi stopy. Zbliżam się do wyjścia z plaży. Podnoszę wzrok i widzę nadjeżdżający rower. Rudy chłopak zsiada z roweru. Poznaję go. To S., kolega z podstawówki. Przystaję w miejscu i wyciągam telefon. Pochylam głowę i udaję, że piszę wiadomość. Przeszedł obok mnie. Uf, chyba mnie nie poznał. Chowam telefon i idę dalej. Odwracam się. S. prawie w ogóle się nie zmienił. Stawiam spokojne kroki wśród drzew. Podziwiam przyrodę. Teraz jestem taka spokojna…
Dzwoni telefon. To brat. Mówi, że mam wracać, bo obiad już
gotowy. Przecież już idę. Przyspieszam kroku. Już prawie jestem na miejscu. Postanawiam
wejść do domu przez taras. Nie spieszy mi się. Wchodzę. Mama nic do mnie nie
mówi. Nawet nie spojrzała. Może to i lepiej. Nie chcę się kłócić. Ja też nic
nie mówię. Myję ręce i siadam do stołu. Obiad jemy w milczeniu. To dobrze. Nie
mam siły na rozmowy. Myję po sobie naczynia. Nie chcę się znowu kłócić. Robię
nowy płyn do dezynfekcji i siadam do inhalacji. Ciągle myślę o tym co
powiedzieć mamie. Czego ona w ogóle ode mnie oczekuje? I co by ją
satysfakcjonowało? I do czego jestem zdolna się zobowiązać? Dlaczego zawsze
kłócimy się o takie duperele, jakbyśmy nie miały większych zmartwień. Coś
czuję, że ten dzień będzie ogromną porażką.
Nie myliłam się. Tata wraca z pracy. Znowu zaczynamy się
kłócić. Mama mówi, że mogę się wyprowadzić jeszcze dzisiaj. Potem że jutro. A
na koniec, że w poniedziałek. Jest niezdecydowana. A ja coraz bardziej
wściekła. Krzyczę. Siadamy w ciszy do kolacji. To jest koszmar. A wszystko
wynika ze wzajemnego niezrozumienia. Ja to wiem. Staram się zrozumieć. Oni nie
rozumieją. Mają ciągle pretensje.
Nie mogę doczekać się weekendu. To oznacza wyjazd do kuzynki
na urodziny. Mała, bo mała, ale przynajmniej nie będziemy się kłócić.
Gorąco. Duszno. To wszystko mnie przytłacza. Ciągły brak
zasięgu jest strasznie denerwujący. Może jestem zbyt nerwowa. Ale czy mogę
coś na to poradzić? Chyba nie. Nie
potrafię. Taka już jestem. Setki uczuć składa się na tę kupę atomów, którą
jestem. Wszyscy jesteśmy tylko atomami w ogromie przestrzeni, galaktyk,
kosmosu. Co nas wyróżnia? Te marne uczucia? Większość ludzi nawet nie potrafi
ich nazwać. Jak ja. Czy taka kupa atomów może być coś warta? Najwyraźniej może.
Ale nie mam pojęcia jak to działa.
Chcę już spać. Ale jednocześnie nie chcę. Zupełnie jakby
zaśnięcie było równoznaczne z poddaniem się. Jednocześnie chcesz odpocząć i
walczyć dalej. Tak się nie da. Zdecyduj się. Podjęcie takiej decyzji wymaga
czasu. Powroty do domu bywają najtrudniejsze. Co tam ukrywasz? W tej twojej
główce? Chcę wiedzieć o czym myślisz. Znać twój następny krok. Chcę ci pomóc.
Lubię pomagać. Ale innym, nie sobie. Sobie nie potrafię pomóc.
Poddaję się. Idę spać.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz