Siedzę nad brzegiem jeziora. Zaczyna padać. Woda pociemniała. Wpatruję się w swoje stopy w zamyśleniu. Kropelki wody delikatnie obijają się o moje ciało. Może to jednak nie deszcz, tylko woda rozbryzgująca się o brzeg. Ale ciemne chmury mówią co innego. Może iść już do domu? Nie, jeszcze nie. Niech ta chwila trwa. Żałuję tylko, że to nie morze. Kocham je. Jest dużo piękniejsze. Coraz większe fale. Wiatr się zerwał. Robi się chłodno. Już nie pada. Nie chcę wracać. W domu czeka na mnie niezadowolona mama. Co mam jej powiedzieć? Że żałuję? Że zgadzam się na wszystko? Nie. To by było kłamstwo. Nie cierpię tego domu. Chciałabym odejść. Chcę się zatopić w innej rzeczywistości. Tęsknię za beztroską.
Woda ma teraz brzydki kolor. Nie podoba mi się. Chciałabym zadzwonić
do przyjaciółki, ale nie mam odwagi. Boję się, ale nie wiem czego. Na chwilę
wyszło słońce. Mogłabym tak trwać wiecznie. Na plaży. W słońcu. W zadumie. I jednocześnie
w deszczu.
Widzę jak małe dzieci się bawią. Są takie szczęśliwe. Zazdroszczę
im. Jeszcze nie znają życia. Jak dobrze być dzieckiem…
Czyżby już nadszedł czas powrotu? Nie, mam jeszcze trochę czasu.
Jakaś rodzina siedzi na pomoście i moczy nogi. Wyglądają na szczęśliwych. Zazdroszczę
im. Chyba nie mają tylu problemów. Co powiedzieć mamie, gdy wrócę? Jaką dać jej
odpowiedź? Chyba słońce chce mi coś powiedzieć. Co mówisz, słoneczko? Masz dla
mnie radę? Oczywiście, że nie masz. Jesteś tylko ciałem niebieskim, kulą
gazową, wokół której krążą planety. Szkoda. Potrzebuję odpowiedzi. Teraz.
Coraz więcej ludzi. Trzeba będzie iść. Ale nie chcę. Tu mi
dobrze, tak jest najlepiej. Gdzie ten deszcz? Przegoniłby wszystkich ludzi. Chcę
być sama. Tylko ja i huczące o brzeg fale.
Życie toczy się dalej. Nadal nie wiem jaką decyzję podjęłam. Chcę
coś zmienić w moim życiu. Mama też. Tylko czy ta zmiana ma ograniczyć się do
zmywania naczyń? Nie tego chcę. Nie to definiuje dorosłe życie. Chcę czegoś
więcej. Odpowiedzialność? A co to w ogóle jest? Chmury się rozeszły. Czy te
znad mojego życia też się rozejdą? Wolałabym się wyprowadzić. Na razie nie
mogę. Zrobię to na studiach. Teraz jeszcze nie. Trzeba jakoś przetrzymać ten
rok. Co powiedzieć mamie? Chyba wie, że nie czuję się tu dobrze? Powiedziałam jej
dzisiaj. Mam nadzieję, że jej nie zraniłam. Nie chciałam.
Ludzie są tutaj szczęśliwi, a mi serce krwawi. Nie wiem w
czym rzecz. Już nic nie wiem. Czuję się strasznie samotna. Dlaczego? Przecież mam
przyjaciół, rodzinę, wiara zawsze była dla mnie ostoją. Teraz nawet nie
próbuję. Już nic nie rozumiem. Czego ja chcę? Może za dużo oczekuję? Od ludzi,
od siebie, od świata. Powinnam dać sobie spokój? Nie walczyć? Może to strata czasu?
A może nie. Może powinnam walczyć bardziej, mocniej. Może bardziej się określić.
Ludzie nie rozumieją tylko geniuszy i
szaleńców. Którym z nich jestem? A może po prostu nikim. Głupią dziewuchą,
zepchniętą na margines społeczeństwa. Kto mi powie kim jestem, skoro sama tego
nie wiem? Życie toczy się dalej, nie
powinniśmy stać w miejscu. Rusz tyłek! Nie mogę. Nie chcę. Gdzie mój wybranek,
ten jedyny? Podnieś głowę, tam stoi! Nie, to tylko łabędź. Wyciąga swoją długą,
piękną szyję i patrzy na wszystkich z góry. To on tu rządzi, on jest panem i
władcą tego jeziora. Nikt go nie widzi. Nikt nie zwraca uwagi. Jest niewidzialny,
jak ja. Ale ja istnieję, żyję, jestem tu! W przeciwieństwie do niego. On jest
tylko marą, snem, wspomnienie, które odkopałam z niepamięci. Jego nie ma, a ja
jestem.
Późno już. Powinnam iść. W domu pewnie czeka obiad. Tak tu
przyjemnie. Szum wody uspokaja…
Jakiś facet podchodzi. Prosi żebym popilnowała kluczy do
samochodu, bo chce się wykąpać. Nie ma sprawy. Nie jestem aż taką zołzą. Może nie
wiem czego chcę w życiu, ale klucze u mnie nie zginą. Oczywiście nie
powiedziałam mu tego wszystkiego. Wzięłam klucz do ręki i z uśmiechem kiwnęłam
głową. Niech chociaż on ma uciechę z tego dnia. Już wrócił. Szybko mu poszło. Ciekawe
czy wyglądam na godną zaufania. Chyba tak? Zresztą, czy to ważne? Nie interesuje
mnie jak wyglądam. Ani co inni o mnie myślą. Chcę być tylko kochaną. Czy proszę
o zbyt wiele?
Idę do domu. M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz